ARTECULTURA

Franciszek Tegazzo (1829-1879) – polski artysta o włoskich korzeniach

0

Franciszek Antoni Tegazzo urodził się 14 września 1829 r. w Warszawie. Jego rodzinna tradycja mówiła o włoskich korzeniach, o czym zaświadczało włosko brzmiące nazwisko. Nieznany z imienia dziadek artysty przybył do Polski prawdopodobnie z Werony w końcu XVIII w. Pracował jako kuchmistrz (nie mylić z kucharzem) na dworze królewskim w Warszawie, a następnie na możnowładczych dworach na Wołyniu (głównie u książąt Lubomirskich). W akcie urodzenia Franciszka Antoniego (ZOBACZ AKT>>> nr 485), przy podpisie ojca (również Franciszka), widnieje włoskie słowo „padre”. Sam Franciszek Antoni, podpisując akt urodzenia pierwszej córki, dodał już po polsku „ojciec”. Dzieje przodków artysty i najbliższej rodziny są ciekawym przykładem procesu polonizacji cudzoziemców osiadłych w Polsce, zasługującym na odrębny artykuł…

Tygodnik Ilustrowany nr 167 z dn. 8 marca 1879 r.

Franciszek Antoni Tegazzo był dobrze zapowiadającym się malarzem. Po ukończeniu nauki w warszawskiej Szkole Sztuk Pięknych na Oddziale Malarstwa, w 1853 r. otrzymał stypendium rządowe na studia malarskie w Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu, co było ogromnym wyróżnieniem. Zamówienie na obrazy do kaplicy grobowej Potockich w Petersburgu, które otrzymał w czasie studiów dawało mu świetne referencje do rozpoczęcia pracy malarskiej w kraju. Jednak to nie malarstwo, a rysunek prasowy stał się powodem jego popularności.

A. Murzynowski 1858: Wojciech Gerson i pięciu artystów – w głębi, pierwszy od lewej siedzi F. Tegazzo. (Wikipedia)

Po powrocie do Warszawy, trudna sytuacja zmusiła Franciszka Tegazza do natychmiastowego podjęcia pracy. Założenie rodziny w 1862 r. (ZOBACZ AKT ŚLUBU>>> nr 18) zwiększyło jeszcze bardziej jego potrzeby finansowe. Był zmuszony przyjmować każdą pracę.

Wraz z rozwojem prasy, wzrosło zapotrzebowanie na rysowników. Tegazzo zaczął stopniowo otrzymywać coraz więcej zamówień. Przeglądając XIX-wieczne czasopisma, np. Tygodnik Ilustrowany czy Kłosy, natrafiamy na wiele ilustracji wykonanych wg jego rysunków. Oprócz pojedynczych prac (najczęściej portretów), tworzył też dekoracyjne tableau, strony tytułowe do kalendarzy a nawet rebusy. Projektował winiety czasopism. Współpracował również z zagranicą… Ta praca pochłonęła go całkowiecie, dawała mu w miarę stały dochód ale uniemożliwiała realizowanie młodzieńczej pasji, stał się „ilustratorem z konieczności, malarzem niespełnionym”. Franciszek Tegazzo (1829-1879). Malarz niespełniony, ilustrator z konieczności to tytuł biografii artysty, którą gorąco polecamy.

Okładka książki

Franciszek Antoni Tegazzo zmarł w wieku pięćdziesięciu lat, został pochowany na Starych Powązkach w Warszawie. W marcu 1879 r. Tygodnik Ilustrowany opublikował obszerne wspomnienie poświęcone artyście, który przez ponad 10 lat był jego kierownikiem artystycznym. Artykuł zamieszczamy w całości poniżej. Prezentujemy też kilka prac Franciszka Tegazza oraz galerię zdjęć grobu rodzinnego na Powązkach.

GALERIA ZDJĘĆ GROBU RODZINNEGO FRANCISZKA TEGAZZA W WARSZAWIE (stan w dniu 2 XII 2021 r.)

Stare Powązki w Warszawie – grobowiec rodzinny Franciszka Tegazza (fot. Agata Rola-Bruni)
Fot. Agata Rola-Bruni
Fot. Agata Rola-Bruni
Fot. Agata Rola-Bruni
Fot. Agata Rola-Bruni
Fot. Agata Rola-Bruni
Fot. Agata Rola-Bruni

Niektóre metryki urodzin, małżeństw i zgonów Tegazzów dostępne są na stronie Polskiego Towarzystwa Genealogicznego.

WYBRANE PRACE FRANCISZKA TEGAZZA

Przy wyborze prac Franciszka Tegazza kierowałam się przypadającymi w tym roku rocznicami: 160. wybuchu Powstania Styczniowego oraz 550. urodzin Mikołaja Kopernika. Inne prace artysty można zobaczyć m.in. w Bibliotece Cyfrowej www.polona.pl

Artur Wołyński (1844-1893) – przedstawiciel emigracji postyczniowej we Włoszech, współtwórca Muzeum Kopernikańskiego w Rzymie. Spoczywa na cmentarzu Campo Verano w Rzymie. W tym roku przypada 130. rocznica jego śmierci. (Tyg. Ilustrowany nr 159 z dn. 11 stycznia 1879, s. 24)

Na ilustracji widoczne są dwa podpisy: rysownika czyli Franciszka Tegazza (monogram FT) oraz twórcy drzeworytu – Aleksandra Regulskiego (podpis A. REGULSKI).

W 1873 ukazał się numer specjalny Tygodnika Ilustowanego w całości poświęcony Mikołajowi Kopernikowi z okazji 400. rocznicy urodzin (nr 269 z dn. 22 II 1873). Znalazło się w nim kilka prac F. Tegazza.

Tableau “Geniusze nauki i sztuki” – w prawym górnym rogu portret M. Kopernika (Tyg. Ilustr. 269/1873)
Opis Tableau “Geniusze nauki i sztuki”
Portret M. Kopernika na tableau (Tyg. Ilustr. 269/1873)
Opis tableau z portretem M. Kopernika
Portret ojca M. Kopernika (Tyg. Ilustr. 269/1873)

Cały jubileuszowy numer Tygodnika Ilustrowanego dostępny m.in. na stronie Biblioteki Cyfrowej Uniwersytetu Łódzkiego.

Mikołaj Kopernik (Tyg. Ilustrowany) ŹRÓDŁO: www.polona.pl
“Kopernik na obserwatoryum astronomicznem w Bolonii” (Tyg. Ilustrowany 1873) ŹRÓDŁO: www.cyfrowe.mnw.art.pl
Tableau – pamiątka inauguracji Muzeum Kopernikańskiego w Rzymie. Przedstawiono na nim rzeźby znajdujące się Muzeum. Rzeźba z lewej strony oraz popiersie dłuta Wiktora Brodzkiego, rzeźba z prawej strony dłuta Teodora Rygiera. Obaj artyści pochowani są w Rzymie na cmentarzu Campo Verano. Medaliony autorstwa Teofila Godeckiego. ŹRÓDŁO: www.wellcomecollection.org

Na okolicznościowym tableau napis w języku włoskim:

Ricordo dell’inaugurazione del Museo Copernicano a Roma. Questa bella composizione di F. Tegazzo di Varsavia rappresenta le principali sculture che si trovano nel Museo Copernicano. Il busto e la statua di Niccolò Copernico a mano sinistra è lavoro di Vittore Brodzki, di Volinia, la statua a mano dritta è di Teodoro Rygier di Varsavia, e due medaglioni del Copernico e Galilei sono di Teofilo Godecki di Varsavia. F. Tegazzo ; A. Regulski sc.

WSPOMNIENIE O FRANCISZKU TEGAZZO

TYGODNIK ILLUSTROWANY nr 167 z dn. 8 marca 1879 r.

Franciszek Tegazzo

[W tekście zachowano oryginalną pisownię]

Niezbadane bywają wyroki Opatrzności, i dziwnie plączą się nieraz ścieżyny naszej ziemskiej wędrówki. Starcy zgrzybiali, samotni i znużeniu, stojący już, jak się zdaje nad grobem i żądni w nim spocząć, żyją wbrew chęci własnej, choć dni ich spływają bezużytecznie, i dla nich i dla świata. Inni znów w sile wieku padają, dobiegłszy ledwie połowy zamierzonej drogi i nie spełniwszy ani jednego ze swych świetnych owych marzeń, które im na początku zawodu ukazywały zdala, jak fata morgana na pustyni, ułudne widziadła sławy i powodzenia – padają, chociaż istnienie ich potrzebne jest dla świata, niezbędne dla rodziny, chociaż w pracy cichej, niezmordowanej sumiennie obowiązek swój względem ogółu spełniają.

Do rzędu tych ostatnich należał niewątpliwie zmarły dnia 26 lutego r. b. artysta malarz Franciszek Tegazzo, kierownik części artystycznej naszego Tygodnika. Obdarzony niepospolitym talentem, gruntownie wykształcony, nietylko jako malarz, ale jako człowiek, umiejący wiele, lubo się z tem nie wydawał – nie dosięgnął on wyżyn sztuki, do których zdawał się przeznaczony, bo znękały go wcześnie twarde warunki życia; mozolna praca chlebowa przycięła skrzydła wyobraźni i skierowała go nie tam, gdzie iść pragnął, lecz tam, kędy konieczność niezbłagana, obowiązek ojca rodziny, wytknęły mu drogę.

Ś. p. Franciszek urodził się w Warszawie dnia 10 września 1829 r., z ojca Spirydyona i matki Maryi z Komarnickich, siostry zasłużonego badacza dziejów naszych, Zygmunta Komarnickiego. Początkowe wychowanie pobierał w szkole powiatowej warszawskiej, zostającej wtedy pod kierunkiem ojca znakomitego historyka Juliana, Adama Bartoszewicza, który do końca życia byłego ucznia swego, celującego zawsze w naukach, obdarzał życzliwością swą i przyjaźnią.

Niezwykła zdolność do rysunku wcześnie bardzo objawiła się w młodym chłopcu. Opowiadano nam, że gdy 11-o letniego wyrostka ojciec wziął ze sobą na przedstawienie „Roberta Diabła”, chłopczyna kilka scen z tej opery naszkicował tak udatnie, iż generał Rautenstrauch, biegły, jak wiadomo, znawca sztuki, rysunki te, czy akwarele, do zbiorów swoich zabrał.

Oddany do ówczesnej szkoły sztuk pięknych w Warszawie, odbył w niej z odznaczeniem kurs 7-o letni, pod profesorami Hadziewiczem, Piwarskim, Kaniewskim, Breslauerem i Zaleskim, a w r. 1853, wraz z kolegami swymi Gersonem, Brodowskim i rzeźbiarzem Molatyńskim, wysłany został kosztem rządu do akademji petersburskiej, hgdzie młodzi adepci sztuki zastali już zmarłego świeżo Straszyńskiego, Chlebowskiego i Brodzkiego. Wybitny talent Tegazza do kompozycyi objawił się tu tak świetnie, że przyznawanie najwyższych stopni z tego działu wahało się prawie zawsze między nim, Chlebowskim a Gersonem.

Po ukończeniu akademii, nagrodzony za studya z natury medalem srebrnym, ze stopniem rzeczywistego artysty, powrócił do Warszawy, gdzie obowiązek otoczenia swą opieką matki i młodszego rodzeństwa do ciężkiej zaprzągł go pracy.

Jakie były początki zawodu młodego artysty, obarczonego na pierwszym zaraz kroku nadmiernemi obowiązkami, zmuszającemi go nie przebierać w rodzaju pracy – zrozumieć ten tylko, kto sam podobne koleje przechodził. Zamiłowany przeważnie w malarstwie rodzajowem, dla chleba jąć się musiał obrazów religijnych, które, licho najczęściej wynagradzane, tem samem i w wykonaniu odpowiadać nie mogły poważnym jego pojęciom o sztuce. Rzadko stosunkowo trafiające się portrety olejne, których zmarły także się podejmował, odznaczały się zawsze wielkim podobieństwem, wyborną techniką, a nadewszystko artystycznym pochwyceniem strony duchowej przedstawianej osoby.

Urywkowe notatki nieboszczyka od r. 1860 wykazują przeszło 50 obrazów religijnych, w znacznej części kolosalnych rozmiarów, ale niestety, opłacanych ceną bardzo zwykle miniaturową. Świątynie warszawskie mały tylko procent tych prac posiadają; większa ich część zdobi ołtarze kościołów prowincyonalnych królestwa i cesarstwa, a między innemi i grobową kaplicę hr. Hr. Potockich w Petersburgu.

Z utworów jego rodzajowych pomieszczone były na wystawie warszawskiego Towarzystwa zachety sztuk pięknych: Chrystus uśmierzający burzę, Anioł stróż, Zosia (z Pana Tadeusza), Cicha modlitwa i Dziewczyna wiejska z okolic Warszawy, której reprodukcyą, p.t. „Zadumana”, wykonaną drukiem kolorowym, czytelnicy nasi przed kilku laty otrzymali jako premium.

Z pojawieniem się w r. 1859 Tygodnika Illustrowanego, a następnie w r. 1865 Kłosów, szybko rozwinięte drzeworytnictwo krajowe obszerne, choć często niewdzięczne, talentowi rysowniczemu ś.p. Tegazza otworzyło pole. Nazwaliśmy rysowanie pod drzewotyty zajęciem niewdzięcznem, bo chociaż ciągle i szybko napływającym groszem zaspokaja ono potrezby chwili, z drugiej jednak strony ujemnie wpływać musi na poważniejszą twórczość artystyczną, a przytem z niejedną połączone  jest przykrością, wiadomo bowiem jak rzadko starannie nawet wykonany drzeworyt odtwarza wiernie rysunek oryginalny i daje o nim dokładne wyobrażenie. Wszelkie jednak względy ustąpić musiały przed groźną myślą o jutrze, przed nieubłaganym obowiązkiem ojca rodziny, który jedyne źródło korzyści materyalnych znajdował w pracy ciężkiej, mechanicznej, w pracy zabójczej prawie.

Odtąd wykonywać zaczął na setki, na tysiące niemal, długi szereg różnorodnych rysunków na drzewie dla Tygodnika illustrowanego, Kłosów i kilku pism zagranicznych, a gdy we wrześniu r. 1868 ówczesny kierownik części artystycznej naszego pisma, Juliusz Kossak, opuścił Warszawę, przenosząc się na stałe mieszkanie do Krakowa, ś. p. Tegazzo powołany został na jego miejsce i od tej chwili aż do śmierci wszystkie siły swoje wyłącznie na korzyść pisma naszego obracał. Zawdzięcza mu ono wiele, bardzo wiele. Ostatnią swą pracę dla Tygodnika, znakomity portret prezydenta rzeczypospolitej francuzkiej Grevy’ego, kończył już z największym wysiłkiem, ręką drżącą od bólu i osłabienia.

Ś. p. Franciszek był człowiekim zupełnie wyjątkowym, jakby nie z dzisiejszej epoki pochodzącym. Milczący zwykle, pomimo niemałego zasobu wiedzy, nie lubił zabierać głosu; ale gdy kto potrącić w nim umiał o strunę ukochanej sztuki, wtedy dźwiękneła ona zawsze głosem czystym i pełnym. Tegazzo rozwijał wówczas rozumne teorye i pojęcia swoje o malarstwie i zapalał się nawet niekiedy. Pobłażliwy dla innych, dla siebie nader był wymagający, czego dowodem, między innemi, pozostałe w pracowni nieboszczyka całe szeregi porozpoczynanych szkiców olejnych, których nie dokończył, bądź dlatego że go nie zadowalały, bądź też czasu mu zabrakło. Daleki od nizkiej zazdrości, ze szczerą radością witał zawsze każdy noworozwijający się talent i był jednym z pierwszych, którzy u nas ocenili olbrzymi geniusz Matejki. Na tydzień jeszcze przed ostatnią swą chorobą, po obejrzeniu „Bitwy grunwaldzkiej”, w rozmowie z nami wyraził swe uwielbienie dla zalet tego arcydzieła.

Pomimo trudnego położenia w jakiem się znajdował, mając żonę i troje słabowitych dzieci, potrafił jeszcze z ciężko zapracowanego grosza oszczędzić coś na tworzenie zbiorów sztychów, litografij, fotografij  i najcenniejszych dzieł krajowych i zagranicznych, odnoszących się do malarstwa i rzeźbiarstwa. Ze zbiorów tych koledzy zmarłego często korzystali, zasięgając przytem wytrawnej rady, której nigdy nie odmawiał, chociaż skąpy był w słowach. Cenili go też wszyscy i kochali, i śmiało powiedzieć można, że Tegazzo nie miał chyba ani jednego nieprzyjaciela, bo nigdy nikomu się nie naraził. Świadectwem tego ogólnego uznania był, między innemi, trzykrotny jego wybór, w latach 1869, 70 i 75, na członka komitetu warszawskiego Towarzystwa zachęty sztuk pięknych.

Na polu piśmiennictwa, pomimo bogatej wiedzy i umiejętności władania piórem, ś. p. Tegazzo, po części przez skromność zbyteczną, a głównie dla braku czasu, niewiele zostawił po sobie śladów. Pisywał jednak przez lat kilka obszerną kronikę sztuk pięknych w kalendarzu illustrowanym Jaworskiego, a niekiedy w Tygodniku naszym objaśnienia do przedmiotów artystycznych. I dziwna rzecz: w zdaniach tego człowieka gołębiej prostoty i łagodności, w zdaniach trafnych zawsze i bezstronnych, przebijał wtedy czasem lekki odcień niezgryźliwego sarkazmu, tak niezgodny napozór z całem jego usposobieniem. Snadź ciężka walka z życiem wyrobiła w nim pewną gorycz, którą zamykał w sobie, lecz która mimo woli wychodziła niekiedy na jaw, aczkolwiek nigdy w sposób dokuczliwy.

Powszechne uznanie dla zacnego charakteru nieboszczyka objawiło się najwymowniej na jego pogrzebie, odbytym dnia 28 lutego r. b.. Licznie zebrani koledzy i przyjaciele na barkach swych zwłoki zmarłego ponieśli do grobu. Zaraz też po jego śmierci w gronie artystów powstała myśl skutecznego, ile możności, zajęcia się losem rodziny ś.p. Tegazza, pozbawionej wszelkich środków utrzymania.

W tych dniach już, w Sali magistratu lub hotelu Europejskiego, otworzoną zostanie wystawa ostatniego dzieła Matejki, „Śmierć Warneńczyka”, oraz czterdziestu szkiców, ofiarowanych przez artystów naszych do albumu na cześć Kraszewskiego. Dochód czysty z tej wystawy poświęcony będzie wyłącznie na korzyść wdowy i sierot po zmarłym pracowniku sztuki.

Rzucono także myśl inną: aby każdy z celniejszych malarzy polskich ofiarował jakąś swoję pracę i aby obrazy te następnie na tenże cel zostały spieniężone. Myśl piękna i wątpić się nie godzi, że przyjdzie do skutku. Ale urzeczywistnienie jej, z natury rzeczy, dłuższego wymaga czasu, a tu sieroty potrzebują chleba.

Jedynym więc skutecznym, bo doraźnym, środkiem pozostaje wystawa. Powodzenie jej zgóry jest zapewnione, bo publiczność nasza ze szlachetną gotowością popiera zawsze każdy cel dobroczynny, połączony nadto, jak tutaj, z własną jej przyjemnością i korzyścią. Dla nas to będzie rozrywką, a rodzinie po zacnym człowieku dostarczy jakich takich środków utrzymania. Innej zachęty dodawać nie potrzebujemy.

Nadmieniamy wkońcu, że panna Józefa Kamocka przesłała na ręce nasze 30 egzemplarzy ostatniej swej pracy p. t. :zasady poprawnego pisania”, z prośbą o sprzedanie ich na korzyść córek ś.p. Tegazza, których jest nauczycielką. Do przesyłki tej autorka dołączyła następującą odezwę:

„Trzydzieści pierwszych gotowych już książeczek, na pierwszy grosz pomocy dla biednych moich uczennic, na ręce szanownego pana posyłam. Bodaj ten maleńki grosik, powstały z pracy, był szczęśliwą podstawą funduszu potrzebnego wdowie i sierotom do rozpoczecia także pracy, majęcej je od niedostatku uchronić.”

Cena pożytecznej tej książeczki, o której dajemy wzmiankę w kronice dzisiejszej, wynoso kop. 60; wszelkie jednak naddatki z wdzięcznością będą przyjmowane.

Niezależnie od tego, Redakcya Tygodnika poczyni starania o zebranie choć skromnego fundusiku, drogą ofiar, w których przyjmowaniu chętnie pośredniczyć będzie.

Ludwik Jenike

Oprac. Agata Rola-Bruni

Agata Rola-Bruni
Giornalista, appassionata dell'arte e della natura, ricercatrice nel campo di "momenti polacchi" a Roma.

    POLONIKA XVI-XVIII WIEKU W BIBLIOTEKACH RZYMSKICH (katalogi)

    Precedente articolo

    Z ziemi włoskiej dla Polski. Artur Wołyński i jego działalność w Italii w drugiej połowie XIX wieku

    Prossimo articolo

    Potrebbe piacerti anche

    More in ARTE

    Commenti

    I commenti sono chiusi.